Strona:Jarema.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zdarzeniu, nie zmieniła wcale swego zachowania się względem Jaremy.
Był on zawsze i wszędzie ostatnim. Upokarzano go i śmiano się z niego, wypadek z Szymkiem dał nawet kilku mołojcom powód do różnych przytyków, co J remę we wściekłość wprawiało.
Jarema był z tego powodu w humorze coraz gorszym. Ustawiczne drażnienie zmieniło prawie całą jego nature. Z potrzeby zawsze uległy i niby pokorny nie umiał już teraz panować nad sobą. Popuścił więc cugli namiętnościom: pił w karczmie i hulał, a kto mu słówko powiedział, zbił go na kwaśne jabłko.
Bójki te powtarzały się bardzo często: synowi wójta złamał żebro, Kubie wybił oko, Onufremu nogę przetrącił, a guzów i sińców narozdawał co nie miara. Ktokolwiek bądź go wyzwał, brał się do niego, bez względu, czy słaby, czy silny i rosły chłop, a że się brał z wiarą w siebie i doraźnie, więc zawsze zwyciężał.
I dziwne zrobił przytém doświadczenie. Mołojce nowowiejscy, co to przedtém nosy do góry zadzierali i ciągle z niego drwili, gdy im porządnie wygarbował skórę, lub złamał żebro, przychodzili w kilka dni do niego, jak baranki, starali się o jego przyjaźń, a nawet chętnie stawali pod jego rozkazy.
Synowie najbogatszych kmieci wybierali go teraz na przewodnika, czy to do tańca, czy do jakiéj wyprawy niedzielnej, czy téż w osądzeniu niektórych spraw wewnętrznych. Słowem Jarema ujrzał się nagle pierwszym mołojcem w gromadzie, a miał nawet nadzieję, że i jasnowłosa Nastka ulegnie temu urokowi. Cała bowiem młodzież nowowiejska uderzyła czo-