Strona:Jarema.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wdowa uśmiechnęła się boleśnie i rzekła:
— Co do mnie, nie odstąpię od moich przedsięwzięć: będę nadal popierała szkółkę, i ile tylko sił mi starczy; będę świadczyła biednemu ludowi...
— Tak, tak! mameczko — zawołali Jadwiga i Władysław, — to będzie także program i naszego życia.
Rozjaśniła się twarz proboszcza. Wzniósł ręce do góry i zawołał:
— Dzięki ci Boże, że wzmacniasz serca wiernych Twoich!
A zwróciwszy się do zgromadzonych, mówił daléj:
— Jest to balsamem dla mego serca, co w téj chwili usłyszałem z ust waszych. Nie miejcie za złe biednemu ludowi jego przewinień bezwiednych. Nie przestanę żebrać u was dla niego miłości i światła!
Milczenie głębokie nastało po tych słowach proboszcza, bo wszyscy uczuli łzy w oczach. Pułkownik podparł ręką głowę, tak, iż oczu jego nie widziano i głęboko się zamyślił.