Strona:Jarema.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

było, że to krzyż nowy, i że go postawiło żyjące jeszcze pokolenie.
Gdyby podróżny chciał przy nocnéj błyskawicy przeczytać na czarnéj blasze złote, świecące litery, byłby wyczytał, że ten krzyż postawiono. „Na pamiątkę zniesienia pańszczyzny w r. 1848.“ Ale podróżny wiedział o tém i bez czytania. On znał już dobrze kształt tych krzyżów, widział ich wiele po drodze, a na każdym czytał prawie jedno i to samo. Wiedział, że lud wiejski tém świętém godłem Zbawienia dziękował Bogu za łaskę w tym roku pamiętnym doznaną!
I jakież wrażenie zrobił ten krzyż o krótkich, szerokich ramionach na naszym podróżnym, który stanął przy nim, jak posąg, oparłszy się ręką o żelazną balustradę?
Podróżny prawdopodobnie należał niegdyś, a może i teraz jeszcze, do ludu; wrażenia więc jego nie mogły się o wiele różnić od wrażeń, jakie zazwyczaj sprawiał na ludzie ten pomnik „zniesienia pańszczyzny.“
On zapisał to tylko w swojéj pamięci, że w owym roku przybył do gromady urzędnik cesarski i przeczytał im z sinego papieru: „że cesarz pańszczyznę znosi, za co dziedzic z kasy państwa będzie wynagrodzony.“
Podróny nasz stał długo oparty o krzyż, na którym przy nocnéj błyskawicy błyszczały złote litery: Na pamiątkę zniesienia pańszczyzny!“ Deszcz rzęsistym strumieniem lał z nieba, wicher tłukł o konary drzew, grzmot huczał w górze, a jasne błyskawice przelatywały ze wschodu na zachód. Podróż-