Strona:Janusz Korczak - Uparty chłopiec.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ludwik ma dwie siostry, nie ma brata.

Ważne to, bardzo ważne, jakich ma chłopiec kolegów, i ważne, jakich ma ojciec kolegów.
Ktoś powie: życzliwy sąsiad. Ktoś inny powie: miły gość. Jeszcze inny: przyjaciel. Albo: znajomy, dobry znajomy. Albo: towarzysz młodych lat, towarzysz lat dziecinnych.

Trzech takich dobrych znajomych miał ojciec Ludwika. Przychodzili często do ubogiego domu garbarza.
Pierwszym był pan Dumont (mówi się Dimą), dawny lekarz wojskowy.
Przychodził pogwarzyć o Napoleonie. Rozmawiają o wojnie, o bitwach, o krajach, w których byli.
A młody Ludwik słucha i rysuje.
Mówi doktór o ranach, które nie goją się. Co robić? Mała rana, a człowiek umiera.
Chce doktór wyleczyć chorego, ale nie może.
Są uczone książki, ale i w nich nie znajdzie się rada.
Tak mówi lekarz. Tak żali się.
Ludwik rysuje i słucha uważnie.