Strona:Janusz Korczak - Uparty chłopiec.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jadą. Księżyc świeci. Szpital. Może tu? Nie. Niema, i nikt nie wie.
Nareszcie.
Kapral Pasteur żyje — mówi żołnierz. Zdaje się, że jest ranny. Wczoraj był w Chaffois (Szaffua). Nocowaliśmy razem. Nie wiem, gdzie jest teraz. Jeżeli jest ranny albo chory, nie może się uratować.
Ale Pasteur jest uparty. Jedzie dalej. Szuka. Aż znalazł syna — jedynaka.

Kończę tak:
Gdyby Pasteur prowadził badania naukowe, nie pojechałby szukać syna. Nie rzuciłby pracy. Ale nie mógł czytać, pisać i pracować w dnie klęski narodowej.
Mówi się:
— Złamały go niepowodzenia. Ugiął się pod ciężarem nieszczęść.
Ale wielki człowiek znów się wyprostuje i dalej pełnić będzie służbę życia.

Przez pięć miesięcy Pasteur nic nie robił. Nie czytał, bo poco? Nie pisał, bo dla kogo? Nie mógł siedzieć spokojnie w pracowni, kiedy w domu jego ojczyzny był pożar.