Przejdź do zawartości

Strona:Janusz Korczak - Prawidła życia.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się zapytać, czy woli siedzieć w domu — mówi:
— Wolę szkołę.
Cieszy się, że nauczyciel nie przyszedł, że wcześniej puścili do domu, lubi święta; ale chce być uczniem.
Zdarzało się, że musiałem przekonywać chłopca, że lepiej w domu się uczyć:
— Widzisz, jesteś słaby, trudno ci wcześnie wstawać. Będziesz mógł dłużej leżeć w łóżku. Zaziębiasz się i kaszlesz, a do szkoły trzeba chodzić i w deszcz i w mróz. W szkole musisz pięć godzin siedzieć spokojnie, w domu możesz się więcej bawić i do ogrodu chodzić. Jeżeli cię głowa boli, możesz nie odrobić lekcyj, i nie będą się gniewali. Nauka trudno ci idzie. Koledzy zaczepiają i drażnią.
Chłopiec słucha — słucha, nareszcie mówi.
— To nic: wolę do szkoły.
Więc dlaczego? — Dlaczego szkoła przyjemna i potrzebna?
W domu myślą i zajmują się różnemi sprawami, w domu pokoje i sprzęty są dla wszystkich; szkoła myśli tylko o uczniu: każda sala, każda ławka, każdy kącik jest właśnie dla ucznia. Cały czas szkolny nauczyciela dla ucznia. Nie słyszy się tu przykrego:
— Nie mam czasu. Nie wiem. Daj mi spokój. Nie zawracaj głowy. Jesteś za mały.