Strona:Janusz Korczak - Prawidła życia.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I dorośli nie wstydzą się tak, jak dzieci. Nie pilnują ich, nie gniewają się, gdy coś powiedzą albo zrobią, jak nie trzeba. I mogą wybrać, z kim chcą się poznajomić.
Wygląda tak, że z młodszym każdy ma prawo zacząć rozmowę, choćby znał go mało albo nie znał wcale.
I ja tak dawniej myślałem, a nauczył mnie rozumu mały chłopiec; jestem mu wdzięczny.
Byłem lekarzem wojskowym. Oddział nasz stał w małem miasteczku. — Przed domem bawił się ten mały. — Przechodząc powiedziałem:
— Dzień dobry.
— Dlaczego nie odpowiadasz? — gniewnie zapytała się matka.
— Ja jego nie znam wcale, — odparł chłopiec.
Od tej pory jestem już ostrożny.
Kochany czytelniku! Wiem, że masz przykrości, że dorośli lekceważą i obrażają. Wiem, że nie ufasz, że bojąc się głośno powiedzieć, czujesz, że między dorosłymi też są ludzie zaczepni, niegrzeczni i źle wychowani. Ale musisz przyznać, że są i rozumni, przyjemni, nie zarozumiali. I za niegrzeczność jednych nie mogą odpowiadać drudzy.
Więc proszę, jeżeli żyjesz w zgodzie, wytłomacz i przekonaj kolegów, że powinni być grzeczni i życzliwi dla służby i dla