Strona:Janusz Korczak - Pedagogika żartobliwa.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi — za tydzień, albo nawet jutro zaraz skorzystać z pogody. — Prawda?“
— Prawda, ale nie ze mną. Jutro wykluczone. Czy za tydzień, nie wiem. „Bo proszę was, zobowiązanie, ustalony termin, verbum. Nie wolno lekkomyślnie obiecywać“.
Przyznali słuszność:
— Tydzień? Możemy nie doczekać. Może wojna i gazy trujące...
— Ale, ale... Bo mogę zapomnieć. — Pytał mi się z was któryś, czy żaba może mieć katar? A ona, ty zdaje się, powiedziałaś: „głupi“. — Ktoś się roześmiał, a on zawstydził się. Zaskoczony pytaniem, nie odpowiedziałem. — Otóż nie jestem pewien, musiałbym dopiero poszukać w książkach; ale sądzę, że żaba może mieć katar; inny jest ten żabi katar, z kichaniem, czy bez kichania, nie wiem; ale żaba ma drogi oddechowe, więc zupełnie możliwy jest ich taki, czy inny stan zapalny.
Potem rozwinęła się jeszcze dyskusja na temat, czy przyjemniej jest kichać, czy ziewać, czy dokuczliwszy jest kaszel, chrypa, czy czkawka; czy gorszy ból zęba, czy brzucha, czy gorsze są piegi, czy komary?
Uradziliśmy w łódce założyć Towarzystwo Naukowe. — Bo na przykład pytasz się, jak człowiek rośnie, albo mózg i poeta. — Możemy zbierać się po obiedzie, albo wieczorem, nawet bez prezesa i bez telefonu. — Kto chce. — Obecność nie obowiązkowa. — Przedszkolak też — i mała też. Jeżeli mamusia po-