Strona:Janusz Korczak - Mośki, Joski i Srule.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wielkie manewry, które pozwalają ocenić zdolność bojową obu walczących armij.
Napad odbywa krótką naradę.
Znów dźwięki trąby wojennej, — znów walka. Już — już zda się chorągiew w ręku nieprzyjaciela, gdy jeden krótki okrzyk: „do sztandaru“ — skupia w jednem miejscu rozproszonych żołnierzy i tworzy wokół niezwalczony żywy mur obrońców.
Otoczony przez przeważające siły napad nie może liczyć na zdobycie fortu; tylko pierwszy impet nieoczekiwanego ataku dać mu może zwycięstwo; gdy ten zawiedzie, nie należy bezowocnie wyczerpywać sił i zapału, tylko lekkiemi potyczkami nużyć nieprzyjaciela i czekać, aż w walce ciągłej zniszczy się powoli i obniży wysoki wał fortu.
Ale napad się niecierpliwi. I oto zręcznym manewrem rozproszona obrona daje możność pochwycić sztandar nieprzyjacielowi.
— Opuśćcie pierwszy fort! brzmi wezwanie, — mamy wasz sztandar.
Przedwczesny tryumf.
Rozwiesza się polowy telefon i z gorączkowej rozmowy obu dowódzców, wyjaśnia się, że padli ofiarą podstępu: zdobyli prawie bezwartościowy sztandar czwartego fortu, który obrońcy opuścili i pozwolili rozkopać z niewielkim dla siebie uszczerbkiem.
Z tego powodu powstał nawet przelotny bunt w obozie napadu.