Strona:Janusz Korczak - Mośki, Joski i Srule.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Generał Hersz Korcarz dowiódł, że umie sam mężnie walczyć w pierwszym szeregu a mimo to nie zapomina co moment spoglądać na wzniesienie z chorągwią, by w razie niebezpieczeństwa, wzywać w porę podwładne mu pułki na pomoc zagrożonemu sztandarowi. Prócz męstwa, musi mieć krew zimną i przytomność umysłu.
— Fort trzeci, czwarty, piąty — naprzód — raz, dwa!
Te forty jak widać z planu, osłaniają fort pierwszy od tyłu i z boku. Oddziały muszą być gotowe na każde wezwanie biedz z pomocą zagrożonemu sztandarowi pierwszego fortu.
Jeśli napad liczy w swych szeregach śmiałych, silnych, dojrzałych i wytrawnych wojaków, to i obrona gotowa jest do ostatnich sił walczyć o swój honor — i zwarcie się dwóch tych mocy będzie potężne.
I choć bój blizki czeka mężne pułki, idą przez las wesoło, pod takt śpiewanego marsza.
Na samym końcu jadą wozy szpitalne, te same, które służyły do przewożenia kubłów z piaskiem i kamieni przy budowie fortecy. Teraz wiozą aptekę i wodę i miski do obmywania rannych. Nielicznym oddziałem felczerów i sanitaryuszów dowodzi kulawy Wajnrauch, lekarzami są Sosnowski i garbaty Kryształ, a chorągiew szpitalną, która ma zabezpieczyć szpital od napadu, niesie Sikora.
Przy fortecy niema już zamięszania. Wszystkie oddziały spokojnie zajmują swe pozycye. Sztandar pierwszego fortu lekko kołysze się na wietrze.