Strona:Janusz Korczak - Ludzie są dobrzy.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ma. Wsypała jej do herbaty dwie łyżeczki cukru, sobie troszeczkę tylko.
— Mam jedno łóżko. Nawet nie ma miejsca na drugie. Będzie ci niewygodnie.
Było niewygodnie, ale nie że ciasno, tylko, że ciężkie myśli: tatuś, babcia, dziadzio, ciocie, nawet kot, i nawet kuzyn, który popychał ją i bił batem po nogach.
Nie śpi, chociaż ma oczy zamknięte; wie, że mama też nie śpi, chociaż oczy zamknęła. A potem mama rano bardzo wcześnie wstała i zaczęła szyć, i przyjechał wóz, który odwozi mleko, i zabrał ją z powrotem. Nie wie, czy ma się cieszyć, że jedzie? Gdzie jest jej dom? Prawdziwy jej dom?
— Teraz wiesz, jak tu jest — powiedziała mama. Wiesz już, a ja tak zrobię, jak zechcesz; czy tu będziesz czy tam.

∗             ∗

Wybrała: żeby być z mamą w ciasnym pokoju; żeby pić herbatę z tylko troszką cukru, żeby ją muchy rano gryzły, że spać trudno. Tam w oknach są siatki druciane, muchy nie wchodzą do pokoju. Tu też siatka w oknie, ale stara i podarta.
Nie mogła spać, więc ostrożnie wysunęła się z łóżka, żeby nie obudzić mamy i wyszła cichutko przed dom. Mama długo w nocy wczoraj szyła.
Chciała być razem. Teraz też chce. A tamto wszystko jest bardzo daleko; szkoła, dom,