Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I nagle okropnie mu się zachciało ślizgać. Wrócił do pałacu: łyżwy leżą na zwykłem miejscu, cały czas leżały.
— Gdzie ja wszędzie byłem — myśli Maciuś — a one na tem samem miejscu leżą.
Więc idzie i tak się ślizga sam jeden w parku królewskim na sadzawce przy świetle księżyca. Ma słuszność minister oświaty: jak się długo siedzi, trzeba się potem rozruszać.
Spał Maciuś długo: na królewskiem łóżku. A kiedy się obudził, zapytał sam siebie, czy to, co przeżył, było snem czy prawdą.
Koło południa list do królów został wysłany.
A królowie już wpierw wiedzieli, że Maciuś żyje, bo gazety o tem pisały. A no, niby się cieszą, choć są i tacy, którzy się nie na żarty zlękli. Bali się, co znowu Maciuś zacznie wyrabiać. Ale zaraz się uspokoili, jak przeczytali notę Maciusia.
Jasne było, że nie chce wojny.
Więc zaraz do młodego króla, żeby w tej chwili zatrzymał wojsko, bo będzie źle, jeżeli się odważy przekroczyć granicę państwa Maciusia.
A młody król aż się pieni ze złości. Chciał zacząć panowanie od zwycięskiej wojny, żeby go naród szanował. Bo naród już dawno nie chce króla. Ale dopóki żył stary król, więc niech sobie będzie. Ale dosyć tego dobrego. Wszędzie narody same rządzą, więc i oni chcą także.
— Cesarz Pafnucy mi pomoże — mówi młody król na radzie wojennej. Jeżeli wojsko zatrzymam, znów się zaczną bunty. Więc naprzód!
Chciał skończyć z Maciusiem, zanim tamci