Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Widzi Maciuś, że tak źle, więc inaczej mówi:
— A zresztą dlaczego się nas czepiacie? Wy już macie wąsy i palicie papierosy, więc idźcie do tamtego parlamentu, niech was tam przyjmą.
Najstarsi, którzy naprawdę już mieli trochę wąsów, pomyśleli:
— Rzeczywiście. Poco nam jakiś smarkaty sejm? My możemy być już w prawdziwym parlamencie.
A młodsi wstydzili się powiedzieć, że nie palą papierosów, więc też powiedzieli:
— Dobrze.
I poszli sobie. A jak szli do sejmu dorosłych, wojsko ich nie puściło. Stanęli z nastawionemi bagnetami i zatrzymali pochód. Ci chcą wracać, a z tyłu też wojsko. Więc rozdzielili się — i jedni weszli w jedną ulicę na prawo, a drudzy na lewo. Potem się znów rozdzielili, a wojsko z tyłu najeżdża i goni. I tak ich rozdzielili na małe kupki, i dopiero policja zaczęła ich aresztować.
Kiedy się Maciuś o tem dowiedział, bardzo się gniewał na prefekta policji, bo tak wyglądało, że król ich oszukał. Ale prefekt się tłomaczył, że nie może inaczej. Więc Maciuś kazał rozlepić na rogach ulic ogłoszenie, żeby wybrali trzech najmądrzejszych i przyszli do niego na audjencję, to się z nimi rozmówi.
A tu wieczorem proszą króla na posiedzenie ministrów.
— Jest źle — mówi minister oświaty. Dzieci nie chcą się uczyć. Jak im nauczyciel coś każe, to się śmieją. „A co pan nam zrobi? A nie chcemy.