Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

karności. Zmienił więc natychmiast ton i spokojnie ale stanowczo powiedział:
— Panie baronie fon Rauch, jego królewska mość jest na urlopie zdrowotnym, a za przebieg kuracji ja jestem odpowiedzialny. I w imię tej odpowiedzialności żądam, aby pan baron fon Rauch natychmiast wyjechał, gdzie pieprz rośnie.
— Odpowiesz mi pan za to, zagroził Felek, zabrał papiery do teki i jak niepyszny się wyniósł.
Maciuś szczerze był wdzięczny doktorowi, tembardziej, że Klu–Klu wymyśliła nową zabawę: chwytanie koni na lasso.
Brało się sznurek długi i mocny, przywiązywało na końcu ołowianą gałkę. Dzieci ustawiały się za drzewami, niby myśliwi. Stajenny wypuszczał dziesięć kuców z królewskiej stajni. Oni chwytali te kuce na lasso, a potem dosiadali je na oklep i ujeżdżali.
Klu–Klu nie umiała jeździć konno, bo w jej kraju jeździ się na wielblądach i słoniach. Ale szybko się nauczyła. Tylko nie lubiła jeździć po damsku i nie znosiła siodła.
— Siodła dobre są dla staruszków, którzy lubią wygodę. A ja, jak jadę na koniu, to chcę siedzieć na koniu, a nie na poduszce. Poduszka dobra jest w nocy w łóżku, a nie przy zabawie.
Ależ uciechę miały dzieci wiejskie tego lata. Bo wszystkie prawie zabawy były wspólne. Ale nietylko nauczyły się od Klu–Klu nowych zabaw, nowych bajek i piosenek, robienia łuków, szałasów, plecenia koszyków, kapeluszy, nowego sposobu odszukiwania i suszenia grzybów; Klu–Klu, która przed dwoma miesiącami mówić jeszcze nie