Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zaproszenia do zagranicznych królów, i ja te listy w tajemnicy zabiorę. Jutro na posiedzeniu będziecie radzili, jak i kiedy zaprosić zagranicznych królów, niby że listy jeszcze nie wysłane. Sekretarzowi trzeba pozwolić zmienić te listy, i dopiero w ostatniej chwili je otworzyć — i wtedy go aresztować.
— No dobrze, ale co będzie z fortecą i tą fabryką armat?
— Ach głupstwo — uśmiechnął się szef szpiegów. — Fortecę i fabrykę wysadzi się w powietrze. Właśnie przyjechałem w tej sprawie do waszej królewskiej mości, żeby otrzymać pozwolenie.
Maciuś zbladł.
— Jakże to? Przecież niema wojny. Co innego podczas wojny wysadzać w powietrze nieprzyjacielskie prochownie. Ale tak: niby zapraszać z wizytą do siebie, niby nic nie wiedzieć, co on robi, i wyrządzać mu taką szkodę.
— Ja rozumiem — mówił dalej szef szpiegów, wasza królewska mość myśli, że to jest nieszlachetne, nieładne. Jeżeli wasza królewska mość nie pozwoli, ja tego nie zrobię. Ale nie będzie dobrze: on ma sześć razy więcej prochu, niż my.
Maciuś chodził po gabinecie strasznie zdenerwowany.
— A jakże pan to zrobi? — zapytał się Maciuś.
— Pomocnik głównego inżyniera tej fabryki jest przez nas przekupiony. On wie dokładnie, gdzie co jest. Tam jest jeden nieduży budynek na skład desek. O tem nikt nie będzie wiedział. Tam