Strona:Janusz Korczak - Koszałki Opałki.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mój panie, każdy, co wie, to wie — co tu dużo gadać?
I nie chciał.
W lat parę chciałem go wciągnąć na członka towarzystwa racjonalnej hodowli szpinaku.
— Szpinak zawiera żelazo, w szpinaku kryje się źródło zdrowia narodu. Szpinak zastąpi kiedyś kapryśne kartofle, i zboże, i mięso. Szpinak zwalczy gruźlicę, rozwiąże wszystkie kwestje społeczne. Bułki ze szpinaku, szpinakowe ubrania, domy ze szpinaku... Panie! zrozumie to pan!
A on odpowiedział spokojnie:
— Mój panie, szpinak — to jest szpinak, basta.
Omal go nie zastrzeliłem.
Znów lat parę minęło. Ujrzałem go na pogrzebie mojej nieboszczki żony.
— Życie, mój panie, to jest tylko życie — i uścisnął rękę moją serdecznie.
Ucałowałem go. To proste zdanie było tak poczciwie powiedziane, tyle zawierało ciepła.
Postanowiłem częściej się z nim widywać. Początkowo interesował mnie, jako objekt, potem łączyło mnie z nim przyzwyczajenie, wreszcie przywiązałem się do niego, jak do cukierni.
Pamiętam, mówiłem raz z nim o wierze. Rozpatrywałem wiarę i religję ze strony histo-