Strona:Janusz Korczak - Koszałki Opałki.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prostował się w śmiesznym stroju cyrkowego błazna i czekał.
I łkania publiczności milkły, cichły, malały.
I znów błazen objął ich wszystkich dumnem spojrzeniem zwycięzcy i pośród dużego milczenia rzekł twardym głosem:
— A może ja się urodziłem, by być Napoleonem Pierwszym?
W tejże chwili wszyscy zrozumieli, i zrobiło im się paskudnie na duszy.
Chcecie wiedzieć zapewne, co wszyscy zrozumieli?
Oto, że urodzili się, by być czymś więcej, niż są. Nawet ludziom bardzo zamożnym, nawet dobrze wychowanym, nawet wysoko postawionym, nawet bardzo solidnym, nawet jedzącym ostrygi, nawet żonom i córkom bardzo szanowanych mężów i ojców, nawet dziennikarzom i kochankom miljonerów, nawet prokurentom i cnotliwym, i nawet hultajom — rozumiecie? — wszystkim, zebranym w olbrzymim cyrku, wszystkim bez wyjątku, przyszło na myśl, że urodzili się, by być czymś innym, niż są, czymś wyższym, niż są.
Może przyszło im nawet na myśl, że urodzili się na to, by być prawdziwemi ludźmi, jakiemi być mogli, ale już nie mogą, takiemi jak to ja myślę i jak zapewne wielu myśli w chwilach