Strona:Janusz Korczak - Kiedy znów będę mały.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skrzydła, a dwoje dzieci nad przepaścią. Nad bezdenną. — Pochyliły się nad przepaścią i kwiatki zrywają. A anioł pilnuje, żeby nie wpadły w tę bezdenną przepaść.
Przyszła ta obca ciotka z Marychną. Ją też pierwszy raz w życiu widzę. I ona jest daleka jakaś krewna.
I myślę:
— Jeżeli Marychna zacznie ze mną rozmawiać, dam na pamiątkę pocztówkę. A jak nie, to nie.
Kupiłem ją dla Marychny, bo wiedziałem, że przyjdzie, tylko się bałem, że może będę w szkole.
Zaraz przylatam ze szkoły — tak codzień. Mundek się pyta:
— Czego się tak spieszysz?
Mama się dziwi:
— Czy wcześniej szkoła się kończy?
A ja nic. No, bo co im powiem?
A Marychna ma białą czapeczkę z puszku i kołnierzyk taki sam. I włosy kręcące.
Jej mama rozmawia z moją mamą — coś o jakichś znajomych we Wilnie.
Ona nic.
Bo tę ciotkę z Wilna prędko pocałowałem w rękę i do mojej doniczki.
A ona stanęła oparta o swoją mamę.
I wyjąłem pocztówkę z książki. Tę pocztówkę z aniołkiem.
A ona Marychna odrazu, jak stała, odrazu prędko podeszła do mnie. W pośpiechu, jakby podbiegła. A ja prędko pocztówkę znów w książkę i zdaje