Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znajdziesz tu zawsze dobrą radę i przyjazne serca.

Usiedli na ławce w ogrodzie. — Zosia wije wianek i śpiewa. Rozmawiają.
— Dobra wróżka dała mi bukiet wrzosu. Bo skąd się wzięły te kwiaty na ławce?
— Może nie wróżka, a czarodziej?
— Nie, nie. Czarodzieje biorą, a nie dają; oni ludziom szkodzą, a wróżki pomagają.
— A ty pomagasz ludziom? — zapytał Kajtuś.
— Pomagam, jeśli mogę.
— Więc jesteś wróżką. A ja często złośliwe figle płatałem, więc jestem czarodziejem.
— Nie, Antosiu, ty nie jesteś zły; ale dobra wróżka musi cię wziąć pod opiekę.
— Więc zaopiekuj się mną.
— Nie wiem, czy dam radę. — Wróżki nie mają takiej siły. — Zjawi się wróżka na chwilę, pomoże i zaraz znika. I tylko wtedy się zjawi, kiedy ktoś bardzo pokrzywdzony, albo wielkie niebezpieczeństwo mu grozi. — Znasz bajkę o Kopciuszku?
— Znam.
— Czarodzieje chcą wszystkie wróżki wytępić. Krasnoludki pomagają wróżkom. Ale i krasnoludki są słabe... — Długo będzie trwała walka. Aż nadejdzie chwila, gdy zbuntuje się czarnoksiężnik i stanie na czele wszystkich dobrych wróżek. Zdobędzie on fortecę, gdzie ukry-