Strona:Janusz Korczak - JKD - Internat. Kolonje letnie.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nia, choćby niem był spacer bez palta, gdy mróz na dworze, pytania pozornie niedorzecznego. — Ty nie bierzesz udziału w stracie, krótkiem: „nie można“ odrzucasz prośbę, jednem: „głuptas jesteś“ przecinasz wątpliwości.
Czy wiesz, dlaczego chłopiec chciał wziąć pelerynę w dzień upalny? — Bo ma brzydką łatę na kolanie pończochy, a w ogrodzie będzie dziewczynka, którą kocha...
Nie masz czasu, nie możesz ciągle czuwać, zastanawiać się, odszukiwać ukrytych motywów jawnie bezsensownego życzenia, wtajemniczać w niezbadane obszary dziecięcej logiki, fantazji, poszukiwań prawdy, — naginać się do jego dążeń i upodobań.
Te błędy będziesz popełniał, bo nie błądzi ten tylko, kto nic nie robi.

35. Jestem porywczy. Ani olimpijski spokój, ani filozoficzna równowaga nie są moim udziałem. — To źle. — Cóż kiedy nie mogę?
Gdy zostanę zwymyślany jak ekonom przez pana — życie, gniewam się, że niewolnik — dziecko nie rozumie, z jakim trudem zdobywam dla niego o jedno ogniwo dłuższe, o gram lżejsze kajdany. — Widzę opór tam, gdzie mi nie wolno ustąpić, i jako urzędnik mówię: musisz, a jako przyrodnik: nie możesz. — To, parobek, złoszczę się, że bydło lezie w szkodę, to człowiek, cieszę się, że dzieci — żyją. — Jestem na-