Strona:Janusz Korczak - JKD - Internat. Kolonje letnie.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

matka musi obsypać pocałunkami nóżki, plecki i brzuszek dziecka, by doznać uczucia, które zdrowej matce daje lekkie dotknięcie. Nie wystarcza uczciwe — zmysłowe, pożąda — lubieżnego.
Dziwisz się, — może nie chcesz wierzyć? Może powiedziałem to, co przeczuwałeś, podejrzewałeś, ale odrzucałeś gniewnie?
Bo nie wiesz, że instynkt rozrodczy w jego różnolitych drgnieniach oscyluje między najwznioślejszem twórczem natchnieniem i najhaniebniejszą zbrodnią.
Z uczucia, które żywisz dla dzieci, musisz zdać sobie sprawę i czuwać nad niem, bo ciebie, który nie tylko wychowujesz, ale jesteś i wychowańcem dzieci, też same dzieci mogą zdeprawować.
Cztery ściany domu, szkoły, internatu — kryją mroczne tajemnice. Niekiedy skandal kryminalny oświetli je błyskawicą na chwilę. I znów ciemność.
W uprawnionych gwałtach, jakich się dopuszcza współczesne wychowanie na duszach dzieci, — w niewoli, tajemnicy i bezapelacyjnej władzy, — muszą kryć się i swawola i zbrodnia.

29. Wychowawca-apostoł. Przyszłość narodu. Szczęście przyszłych pokoleń.
Ale gdzie w tem moje własne życie? moja własna przyszłość, moje własne szczęście, moje własne serce?