Strona:Janusz Korczak - JKD - Internat. Kolonje letnie.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Harmonia, rozlewność, swoboda, — to przykazanie: kochaj bliźniego. Rozejrzyj się po świecie, — uśmiechnij.

11. Nowy wychowaniec.
Ostrzygłeś, obciąłeś paznogcie, wykąpałeś, przebrałeś, — i już jest podobny do wszystkich.
Już nawet umie się kłaniać, nie mówi: „chcę“ tylko „proszę“; gdy wejdzie obcy, wie że należy pozdrowić. — Już na popisie zadeklamuje wierszyk, wytrze zabłocone obuwie; nie plunie na podłogę, używa chustki od nosa.
Nie łudź się, że przekreśliłeś w pamięci mroczne wspomnienia, złe wpływy, bolesne doświadczenia. Te czyste i czysto ubrane długo pozostaną zmięte, obolałe, spłowiałe, — są rany nieczyste, które miesiącami cierpliwie goić należy, i wówczas jeszcze pozostają blizny, gotowe zawsze znów ropieć.
Internat sierot jest kliniką, gdzie spotykasz wszelkie niedomagania ciała i duszy przy słabej odporności ustroju, gdzie chora dziedziczność opóźnia i przeszkadza zdrowieniu. I jeśli internat nie będzie uzdrowiskiem moralnem, grozi mu, że będzie ogniskiem zarazy.
Zamknąłeś drzwi internatu na wszystkie zasuwy, ale nie zdołasz, by nie przysączył się zły szept uliczny, by nie wcisnęły niefiltrowane i okrutne głosy, których nie zagłuszy paciorek morału. Wychowawca może opuścić oczy i uda-