Strona:Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

idzie pan w kapeluszu, miał laskę taką zakręconą. Wtedy Mania się przeżegnała, i fartuch pod innem drzewem się znalazł.
— U-u-u-u — zaczęli wołać chłopcy i trzęśli się ze strachu, że takie straszne rzeczy opowiada im Mania.
— U-u-u-u, Kropeleczko, co to za czary?
A Kropeleczka powiedziała, że jeśli nie przestaną, to się rozpłacze, bo jest bardzo nerwowa i nigdy już nic im nie powie.
I opowiedziała dalej, że jej dziewczynka nogę podstawiła naumyślnie, potem się tłómaczyła, że nienaumyślnie, ale to nieprawda — że dziewczynki bardzo lubią się kłócić, a potem mówią:
— Poczekaj, powiem twojej mamie na stacyi.
Że bardzo lubią Polcię, bo jest sprawiedliwa dyżurna, a Wacia daje chleb grubo posmarowany tylko swoim znajomym, a Olesia zawsze mówi prawdę w oczy, ale nigdy nie obgaduje.
Kropeleczka byłaby długo jeszcze opowiadała, ale Franek znalazł ogromne mrowisko pod drzewem, i trzeba było obejrzeć mrowisko, nakarmić mrówki chlebem z podwieczorku.
— Nie uradzi sama. — Uradzi. — A nie; widzisz, poszła zawołać na pomoc.
Mrówki podrobiły chleb na małe kawałki i wnoszą je w głąb mrowiska.
— Tam są korytarze i pokoje.
Opowiadają teraz, co czytali o mrówkach, — ich krowach, wojnach.
— O, i po drzewie chodzą.
— Uch, jakie to grube drzewo.
— Daj, ja obejmę. — A ty obejmiesz?