Strona:Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Bo niedojrzałe, — mówi rycerski chłopiec: dojrzałe i słodkie pozjadał, a mała Nelka, — co ona się tam zna?
I tacy dobroczyńcy bywają, przysłowie mówi o nich: „naści nieboże, co mi wleźć nie może...“
Z grzybów żółte kurki są w ogólnej pogardzie.
— Dla kurków nie warto się schylać.
Ale, że jest ich dużo, szkoda zostawić, więc zbierają je chłopcy na prezent, albo później zamieni całą czapkę kurków na jednego maślaka.
Najniebezpieczniejszy z trujących grzybów jest szatan, bo do prawdziwca podobny.
— A wisz, jak prawdziwca od szatana odróżnić?
— Bo szatan gorzki.
— Widzisz go: będzie dopiero gryzł. Szatan ma czerwony ogonek, a łeb jak czekolada.
— Jak czekolada?
I zaraz Jasiek przypomina sobie śmieszną historyę.
— Raz mama kupiła czarne pachnące mydło, a mały brat myślał, że to czekolada i ugryzł, a potem pluł, tak się krzywił i pluł, pluł...
Śmieją się do rozpuku z Jaśkowego brata:
— To ci fujara dopiero.
Na długie gawędy jednak czasu niema. Wszyscy chodzą pochyleni z głowami ku ziemi; co najwyżej mijając się pytają:
— Dużo masz, pokaż. — O, to koźlarz.
— Koźlarz to prawie tak jak prawdziwiec.
— Ale on pewnie robaczywy?
— Tylko go nie łam.
Starszy Frankowski znalazł maślaka, Ździsiek Waliszew-