Strona:Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O kolej, kolej idzie.
— Nie pchaj się. Proszę pana, on się pcha.
Ktoś pierwszy zaczął śpiewać, — wszyscy teraz śpiewają.
— Proszę pana, czy do Zofiówki jest wiorsta?
— Czy to prawda, że będzie muzyka i będziemy tańczyli?

„Tańcowała ryba z rakiem,
A pietruszka z pasternakiem.
Cebula się dziwowała
Jak pietruszka tańcowała“.

— Ja będę nogi podstawiał, żeby się przewracali, — projektuje Achcyk, który bije, gdy Zechcyg na niego wołają.
A mały Wiktor Krawczyk co chwila wybiega z pary i pyta się, czy jeszcze daleko.
— Trzy mile za piec, — drażnią się z nim chłopcy.
Dziewczęta już zdala poznały nasze chorągiewki i biegną naprzeciw.
— Chłopaki idą, chłopaki!
— Chłopaki — straszaki!
— Chłopaki — drapaki!
Mały Wiktor puścił się jak kula armatnia i z wielkiego wzruszenia siostrę pocałował w rękę; a siostra się rozpłakała: bo Wiktor jest mały, i pewnie mu chłopcy dokuczają...
Siostra Czerewki też wybiegła na spotkanie brata, ale dostrzegłszy go, bardzo się zawstydziła i uciekła. — Siostra Ańdziaka dała bratu w łeb czapką płócienną; a układny Troszkiewicz przedstawił panu kuzynkę:
— To jest, proszę pana, Helenka.
Helenka ładnie dygnęła i oznajmiła, że wczoraj list z domu dostała...
Mały Gawłowski długo i uważnie przyglądał się dziew-