Strona:Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ SZÓSTY.
Do Zofiówki. — Pierwsze spotkanie. — Zwierzenia Wikci. —
Wielkie tajemnice.

— Chłopcy, ustawiać się w pary. Idziemy do Zofiówki.
— Uuuuu!
Kto krzyczy uuu! ten się cieszy, kto krzyczy ojoj! ten się bardzo cieszy; a najbardziej się cieszy ten, kto nic nie mówi.
Wiktor Krawczyk, który ma się przekonać na własne żywe oczy, że w Zofiówce jest jego siostra, nie mówi nic z wielkiego wzruszenia, tylko mocno trzyma za rękę swą parę, żeby mu nie uciekła.
— Proszę pana, moja para gdzieś się podziała.
— Ej, chłopaki, gdzie moja para od samowara?
Raz jeszcze powtórzono chłopcom, że powinni być rycerscy względem dziewcząt...
Ruszamy w drogę, — siedmdziesiąt pięć par, — każda grupa z chorążym na czele...
— Ja mam kuzynkę w Zofiówce. — Moja siostra była w pierwszym sezonie...
— Polcia, to jest Apolonia. Może być też Paulina.
— Proszę pana, on się depcze po nogach.
— To idź prędzej i nie gap się, gapiu.
— Proszę pana, on się przezywa...
Niezmiernie ciekawe zjawisko: jak się włoży kłos pod koszulę na brzuch i się idzie — to kłos podnosi się, podnosi do góry, aż dojdzie do szyi i wyjdzie przez kołnierz.
— Nie wierzysz, to się załóż...
Piąta para rozmawia o kolonii w Pobożu, szósta spiera się o to, czy kamienie rosną, siódma projektuje co kupi, gdy im przed wyjazdem pan odda pieniądze.