Przejdź do zawartości

Strona:Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
IX.
Szałas Bartyzka na Łysej Górze.

O szałasie Bartyzka na Łysej Górze dwa razy już wspominałem w mojej pracy historycznej: raz, gdy mowa była o Kopce-sierocie i towarzystwie opieki nad samotnymi, drugi raz, gdy rozważałem spór wynikły o to, kto na kolonii pierwszy wybudował szałas.
Bartyzek, jak Lech, jak Piast i Krakus, — jest postacią do pewnego stopnia legendową, a z Krakusem i to jeszcze ma wspólne, że ojcu-szewcowi pomaga w robocie.
Ojciec Bartyzka był na kolei spinaczem pociągów, spadł z maszyny, głowę sobie wstrząsnął i już pięć lat procesuje się z koleją Wiedeńską. Bo od tej pory ojciec Bartyzka ma szum i bóle głowy, czasem upadnie i leży, jak martwy; a doktorzy mówią, że tylko udaje, żeby wycyganić od biednej kolei odszkodowanie. — Nie dlatego jednak powiadam, że Bartyzek jest postacią pół-legendową, a dlatego, że był czasu onego djabłem. — Djabłem? — Tak. — Bo Bartyzek chodził do ochrony na ulicy Freta, a kiedy urządzono szopkę, gdzie przedstawiano grzesznego króla Heroda, — Bartyzek był cały czarny, miał rogi i ogon i kusił króla Heroda, żeby duszę jego, wziąć po śmierci do piekła.
Może dlatego właśnie miejsce, gdzie osiedlił się Bartyzek, nazwano Łysą Górą, a może dlatego, że góra jest duża, a szałasów na niej niewiele?
Powiedziałem, że o każdym szałasie możnaby całą książkę napisać, a ten i ów sądził pewnie, że jest to czczą tylko przechwałką. — Nie, uczony historyk nie będzie się chwalił. Tu każda gałąź może być przedmiotem gruntownych studyów i stanowić osobny rozdział pracy.