Strona:Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jestem.
— Kancelarya?
— Jest, — owinięta w gazetę, żeby się nie pobrudziła, nawet nie zgnieciona, bo na wiórku ułożona starannie.
— Doskonale. Imiona żołnierzy, pułkowniku?
— Szymczak, Kletke, Pyrzak mały, Śniatała, Tyszkiewicz, Królikowski, Maciejewski, Dydek, Krzysztofik, Kwas.
— Żadnych skarg niema?
— Skarg niema, jest prośba. Pyrzak pragnie być w parze z Królikowskim, bo to jego kuzyn.
— Dobrze, niech zmienią pary.
— Druga para: Pyrzak i Królikowski, trzecia: Tyszkiewicz i Śniatała — wydaje zlecenie Suchta.
— Jaką zajmuje pułk czwarty pozycyę?
— Prawy kopiec pierwszego fortu.
— Jakie jest wasze zadanie?
— Nie dać obejść pierwszego fortu od tyłu.
— Oto wasz sztandar pułkowniku Suchta. — Wzorowo, pułkowniku. — Niech żyje pułk czwarty i wódz jego, Suchta!
— Vivat! Vivat! Vivat!
Aleksander Suchta ma łzy w oczach, ale łzy takie, łzy dumy i zadowolenia, nie przynoszą ujmy honorowi wodza.
Pułk piąty prowadzi Robak, — siostra będzie śledziła losy brata zdala. Pułk szósty prowadzi jednooki Michalski, pułk siódmy Kreciński.
Do Krecińskiego po wojnie pisali rodzice z domu:
„Cieszy nas bardzo, że zostałeś pułkownikiem. Teraz pewnie nie będziesz już latał z chłopakami po podwórku“.
Widocznie pułkownik Kreciński trochę za mało siadywał w Warszawie przy książce, za wiele na dworze; taka już widać żołnierska natura...