Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ja naprzykład zamieszkałem u Wilczków, a stróż nocny przeniósł się obok, w tej samej sieni.
Kiedy Grabowski przez rok siedział w kozie, żona z synem mieszkała u Wilczków, a teraz jak wspomniałem, u szewca — Gałki.
I poco się wynosić poza obręb zczerniałego parkanu, kiedy tu na miejscu można znaleźć wszystko, czego tylko dusza zapragnąć może: kąt przy familji za rubla, pięć złotych lub pół rubla miesięcznie, ćwierć izby na dwa łóżka, pół izby na trzy łóżka, lub dwa i kołyskę, wreszcie całą izbę na facjacie czy w suterynie, na każdem z czterech pięter, izbę w murowanym lub drewnianym budynku, z wilgocią, lub bez wilgoci, z oknem na podwórko, na ścianę, na ustęp, zupełnie bez okna; z kominem kaflowym, żelaznym piecykiem, albo zupełnie bez pieca. Naprzykład kowal Maj, ma reumatyzm i znalazł zupełnie suchy pokój.
Ten, któremu wczoraj dziecko umarło, był czas jakiś w Sosnowcu przy kopalni węgla: mieszka w suterynie dla wspomnień.
Jest tu młody chłopak — powroźnik, — zarabia dobrze, bo zdolny; ten znów wybiera takie rodziny, gdzie rodzice — pijacy, lubią fundy, a córka ładna, albo mąż pracuje na mieście, albo wyjeżdża, lub stary, a żona młoda. I do Wilczków powroźnik się wkręcił, ale go po ty-