drugiego podwórza jest budynek z sześcioma gabinetami ustępu dla całego domu. Dalej ciągnie się owa lodownia, służąca za wejście do mieszkania warjatki nad wozownią.
Po lewej stronie, dalszy ciąg czteropiętrowej oficyny. A przy samym parkanie znów parterowy murowany budynek, składający się z sieni, długiego korytarza i kilkunastu mieszkań.
Teraźniejszy gospodarz jest niemcem, ma w Warszawie fabrykę i mieszka stale za granicą. — Był tu podobno raz kiedyś. — Przyjechał powozem na samo podwórze. Grosik ocenił wartość samych tylko koni powozowych na tysiąc rubli; a jest dorożkarzem, więc się zna na koniach. Wilczek natomiast dowodził, że konie były z remizy. Wreszcie zgodzili się obaj, że powóz i konie muszą być własnością dyrektora fabryki...
Pytałem Wilczka, kto zamieszkuje tę odciętą od ulicy zczerniałym parkanem — posiadłość. Pragnąłem, aby izba po izbie, — wszystko mi opowiadał. Odrzekli, że nikt tego nie wie, nawet sam rządca; że nikt tego wiedzieć nie może.
Przynieśli mi od stróża dwa postrzępione, zabrudzone numery „Gazety policyjnej“, — na dowód, że i rządca tu nic wiedzieć nie może. I przeczytałem.
„Właściciele domów (długi szereg nazwisk
Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/210
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.