Strona:Janusz Korczak - Dzieci ulicy.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Fanciarkę znaleziono nazajutrz nieżywą. Umarła z przerażenia.
Antek nocował w cyrkule.
Gdy go nazajutrz pytano o miejsce zamieszkania, rzekł:
— Czerniakowska.
Wskazał adres robotnika, dorożkarza, garbatej i Zośki.
„A może go przyjmą?“




XI.
Masz duszę.

Na Czerniakowskiej nie pytano Antka, gdzie był i co porabiał przez długie trzy miesiące. Przyszedł, więc jest, i koniec.
Młody chłopiec, zaciągnęli go, ale się wyrwał; tem lepiej, że przeszedł raz włóczęgę, jest teraz pewniejszy; choć kto wie... Jeszcze nieraz wpadnie w ręce łobuzów... Tak, dziesięciu zginie marnie, jeden się ocali. Wie o tem, zna to wszystko stary ślusarz fabryczny, zna i zięć jego, dorożkarz. Widywali oni niejednego chłopca mądrego, zwinnego, co to zdawało się, że wyrośnie na człowieka zdolnego, pracowitego, a tu „złe najdzie“ na chłopaka, i po nim... Inny będzie cichy, i całe życie niezdara. Oj, szkoda chłopców. Żeby to jakaś pomoc, opieka, albo co... ale tak.