Witaj nam, witaj gościu z niebios drogi,
W mizernej, cichej, stajence ubogiej,
O Boskie Dziecię, Dziecię ukochane!
Jakżeś nam było dawno pożądane. Lat trzy tysiące spłynęło w niedoli, W pośród ciemności, czartowskiej niewoli, Nim przez Twe święte, Dziecię, Narodzenie, Z niewoli czarta, przyszło wybawienie.
Czemuż Dziecię, o boski nasz Panie,
W lichej stajence obrałeś mieszkanie?
Czemuż Cię w biedne spowito pieluszki,
Pierwsi, witają ubodzy pastuszki? O Boskie Dziecię, Baranku niewinny, Czemużeś przeniósł ten to żłobek zimny, Ponad królewskie, z puchów materace, Stajenkę zimną nad złote pałace?
Chociaż najświętsza Panienka Marya,
Tuli Cię, pieści, w pieluszki spowija,
Zimno Ci, Jezu, w tej pustej stajence,
Słabo Cię grzeją te dwa tchy bydlęce. Czemuś, ach czemuś, o Jezu nasz drogi, Słaby, maleńki, wątły i ubogi, Ty wiekuisty Stwórco nasz i Boże, Co Cię świat cały ogarnąć nie może?