Przejdź do zawartości

Strona:Jantek z Bugaja - Blade kwiaty z wiejskiej chaty.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
83
Blade kwiaty z wiejskiej chaty




Na zarobku.

Miał ojciec syna jednego,
Ale nicponia wielkiego,
Jak to zwykle jedynaczek
Elegancik, lecz próżniaczek.
Choć w domu było dość chleba,
I wszystkiego co potrzeba,
Zachciało się panu bratu,
Iść na zarobek do światu.
Spakował kuferek w drogę,
Od matki wziął zapomogę,
Ojca, matkę w domu niechał,
I do Ostrawy pojechał.
Tam w Ostrawie, jak to bywa,
Że pieniędzy wnet ubywa
Za trzy dni Jasinek złoty,
Już miał w kieszeni suchoty.
Choć ochoty nie miał robić,
Szukał, aby coś zarobić,
Aż nareszcie go przyjmują,
Gdzie murarze dom budują.
Dźwiga cegłę synek kmiecy,
Że mu aże trzeszczą plecy,
Już chciał tę robotę rzucić.
Lecz wstyd było do dom wrócić.