Kasia była pokojówka,
Trochę trzpiotek, wartogłówka,
Służyła państwu we dworze,
Było jej tam bardzo dobrze.
Bartek był sobie syn kmiecy,
Miał pięć morgów, krzepkie plecy.
Raz się zbliżył do dziewuchy,
I zakochał aż po słuchy.
Choć nie miała ani stówki,
Został mężem pokojówki.
Kasia była, wątła słaba,
Jak to zwykle, „z pańska baba“
A więc dziewkę namówili,
Mięso jedli, kawę pili,
Słowem w państwo się bawili,
I wcale nic nie robili.
Aż po trzech rokach niespełna,
Kaśka uciekła, psiawełna!
Gdzieś do miasta; a za długi,
Sprzedał Bartek morg i drugi,
Czwarty piąty, i dziś Bartek,
Został bez żony, bez „portek“.