Po dziennej pracy, letnim wieczorem,
Drużyna żeńców wesoła,
Wraca ze śmiechem, śpiewem i gwarem
Kwiecistą łąką do sioła. I za drużyną smutny, samotny, Idzie Jaś z głową zwieszoną, Czasem wzrok rzuci tęskny, markotny Na swą Magdusię kochaną,
Ona dla niego tak dobrą była
Lecz dziś się o coś zgniewała,
Cały dzień innych chłopców wabiła,
Na niego ani spojrzała. I zerwał Janek stokrotkę małą, I skubiąc piórka z niej — wróży: „Moja — nie moja“ — z uwagą całą, Co wyrwie piórko, powtórzy.
Magdusia widząc, co Janek wróżył,
Poza drużyną została,
„Moja“, — gdy Janek wróżąc powtórzył,
„Kto twoja, Janku?“ — spytała. I spojrzał Janek, przy nim Magdusia, — „Kto twoja?“ — cicho spytała, Rzekł jej: — „Twe Magduś, czarne oczusia, A czy dziś na mnie spojrzała?