Wiosko rodzinna, coś mię wychowała,
O jakże jesteś sercu memu droga,
W tobie, dziecina będąc jeszcze mała,
W snach złotych marzeń, przeszła młodość błoga. W tobie spędzone wiosenne dni życia, Pełne swobody, snów, marzeń kwiecistych, Tutaj, gdym wyrósł z pieluchów powicia, Biegał po łąkach i gajach cienistych.
Tu mi jest znana każda chatka, pole,
I wszyscy ludzie i każdy zakątek,
Wszystko tu dla mnie w tem rodzinnem siole
Pełne jest wspomnień i drogich pamiątek. Oto tą drogą między wiejskie chaty, Ileż tysięcy razy przechodziłem Do wiejskiej szkółki do zdroju oświaty, Gdzie młodą duszę i serce kształciłem.
A nasz kościółek nowo — murowany
Z wysoką wieżą, w której dźwięczne dzwony,
Kiedy uderzą, grają jak organy,
A głos ich płynie hen, w dalekie strony. Ten strumyk kręty przez wioskę płynący, A brzegi jego strojne w kwiaty, krzewy, Ten las nad wioską poważnie szumiący, Powietrze wonne, a tych ptasząt śpiewy!