Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w szkole.pdf/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dostali! — i szczelniej owinęła szyję wełnianym szalikiem, a ręce wsunęła w rękawy szubki.
— Mnie też zimno — dorzuciła Lodzia, której aż zęby szczękały.
Siostrzyczki przytuliły się mocniej do siebie. Przed niemi maszerowali czterej braciszkowie, którym z pod wełnianych czapek i grubych szali, tylko końce nosów było widać. Daleko miały dzieci do domu! Prawie godzinę wędrowały, aby zobaczyć choinkę w szkole sąsiedniej wioski, bo przecież w domu nie będą mieli w tym roku drzewka.
— Dzieci drogie — powiedziała matka — wiecie, że ojciec jest ciężko chory, więc nie będziemy mogli wam nic na gwiazdkę podarować. Idźcie na uroczystość choinki do szkoły i bawcie się dobrze.
Śnieg ostro chrzęścił pod nogami, gdy dzieci wracały do domu. Rozmawiały z sobą niewiele, bo mróz był siarczysty. Wreszcie zbliżyły się do rodzinnej wioski. Niemal we wszystkich oknach płonęły świeczki choinkowe.
— Raz... dwa... trzy... cztery... pięć... sześć... siedem, — liczyła mała Andzia. Jej cieniutki głosik brzmiał smutkiem.
— Cicha noc, święta noc, — rozbrzmie-