Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w szkole.pdf/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

giem ujrzała siedzące zielone żabki, odezwała się do nich błagalnie:
— Prawda, żabki, że mi nic złego nie zrobicie?
Żabki widocznie wzruszyły się tą prośbą, bo tym razem dały Anielce spokój. Dziewczynka poczęła teraz biec, ile tylko w nogach sił starczyło. Gdy znalazła się na piaszczystej śnieżce, postawiła na ziemi swój koszyk i obejrzała się lękliwie. A może żabki ją goniły? Nie! Teraz dopiero Anielka naprawdę swobodnie odetchnęła.
Matka bardzo się uradowała, widząc Anielkę wracającą z pełnym koszykiem owoców. Przecież pracowita jest jej córeczka! Anielka postanowiła nic w domu nie opowiadać o swoim przestrachu. Wzięła ze stołu kawałek chleba i usiadła w izbie przy ogniu. Na szczęście tam nie groziło jej żadne niebezpieczeństwo ze strony zielonych żabek.

W chlewiku.

Pierwsze płatki śniegu sfrunęły z nieba na poczerniałą ziemię. Anielka stoi przed domem i płacze cichutko. Właściwie sama nie wie, czego płacze. Od czasu do czasu uspokaja się i rozgląda dokoła, potem zaczyna płakać na nowo, a głosik jej jest taki dziwny,