Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ostatnią myślą usiłowała się Anielka pocieszyć, mimo to jednak na serduszku pozostał jeszcze jakiś ciężar.
Trzewiki ma włożyć! Ale które? Zelówka u jednego ze skórkowych pantofli wisi tylko na włosku, a innych trzewików Aniela nie posiada. Pani Bielawska wie również o tem dobrze, że Anielka nie ma ani grosza w kieszeni.
Trzewiki włożyć, łatwo to powiedzieć! Anielka znalazła gdzieś w szufladzie jakiś gwóźdź, wetknęła go w zelówkę pantofla i młotkiem poczęła przybijać pośpiesznie oderwaną zelówkę. Ale, niestety! Gdy chciała raz jeszcze wyjąć gwóźdź, aby wbić go lepiej, nie mogła go wyciągnąć nawet obcęgami. Co robić?
Gdy pani Bielawska, ubrana już zupełnie, zjawiła się w kuchni, zastała swą pomocnicę z zarumienioną twarzą, pochyloną nad pantoflem, z którego w żaden sposób nie mogła wyciągnąć gwoździa.
— Ta dziewczyna do grobu mnie wpędzi! — pani Bielawska znowu posiniała ze złości. Może jeszcze pantofle ma jej kupować! Przesunęła drżącą dłonią po czole.
Anielce łzy stanęły w oczach. Do czego właściwie była stworzona? Nic porządnie nie potrafiła zrobić, wszystko psuła, wszystko robiła naodwrót!
— Niech Aniela nie myśli, że ja mam zamiar płacić za nowe trzewiki, — zawołała pani Bielawska. — Te stare można było jeszcze bardzo długo nosić. Poniesie Aniela zasłużoną karę, bo koszt trzewików odtrąci się Anieli z pensji.
Sztywno, jakby kij połknęła, stała pani Bie-