Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nagle Anielka usłyszała głośny okrzyk przerażenia. Przy drzwiach kuchennych stała pani Bielawska.
— Czy Aniela naprawdę jeszcze nigdy w życiu nie smażyła ładnych placków? Jak można jajko rozgniatać w ręce! Nie, tego już stanowczo za wiele! Wstyd poprostu ludziom powiedzieć. Aniela wszystko robi bezmyślnie!
Anielka została odepchnięta od kuchni, drugie jajko powędrowało na talerzyk, a kartofle pani Bielawska przełożyła do patelni i postawiła na ogniu.
— Gdyby nie pani doktorowa z Wielkiej Wsi, tobym ani godziny dłużej Anieli u siebie nie trzymała. Ale dzisiaj jeszcze do pani doktorowej napiszę.
Po policzkach Anielki poczęły się toczyć łzy. Byleby tylko nie to! Do tego nie powinna dopuścić!. Taki wstyd! Jak zbudzona nagle z głębokiego snu, zobaczyła wyraźnie filiżanki, talerze i salaterki na stole i poczęła je śpiesznie wycierać. Przewróciła również kartofle na patelni i zamieszała zupę w rondlu.
— Dzisiejsza młodzież jest do niczego, — odezwała się znowu pani Bielawska, lecz tym razem głos jej brzmiał nieco łagodniej. — Potrafiłaby Aniela wszystko, gdyby tylko chciała. — A po chwili pani Bielawska ciągnęła dalej: — Pensję przy końcu roku złożę Anieli do kasy. Przecież tutaj pieniądze są Anieli niepotrzebne.
Gdy Anielka biegła nadół po schodach, aby pana Bielawskiego i Staśka poprosić na obiad, uświadamiała sobie tylko jedno: