Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Stefek jednak wybuchnął, nie mogąc już dłużej panować nad sobą:
— Ty się wstydź, wielka damo, mnie wstyd niepotrzebny. Na ciebie tylko trzeba było czekać, ty darmozjadko, abyś nam jeszcze na głowę wlazła!
— Zastanów się, co mówisz, — wyszeptała Anielka. — Wypraszam sobie takie obelgi z twojej strony. Całe trzysta złotych oddałam matce na prowadzenie domu, przypuszczam, że to wystarczy na pewien czas na moje utrzymanie. Zajmuj się lepiej sobą i postaraj się dostać jakieś zajęcie.
Ale tu Anielka dotknęła najczulszej struny Stefka i jego wściekłość nie miała już granic.
— Sama szukaj roboty, — zawołał. — Myślisz, że ze swemi miejskiemi manierami nie powinnaś już pracować? Weź się do jakiejś uczciwej roboty, to ci wszystkie pańskie kaprysy wywietrzeją z głowy!
Pośpiesznym krokiem skierował się Stefek do drzwi i zeszedł nadół. Anielka była tak rozgoryczona i zdenerwowana, że chwyciła pierwszy lepszy przedmiot ze stołu i cisnęła nim za bratem. Potem ukryła twarz w dłoniach, wybuchając płaczem. Wszystko jej znowu odebrali, to, co z sobą przywiozła, odebrali jej pewność siebie, wesołość i wiarę w dobro ludzkie. Dlaczego musiała wrócić do domu, dlaczego? Matka siedziała w kuchni i Anielka była jej zupełnie niepotrzebna, starsze rodzeństwo zżyte było z sobą, a dla niej nie posiadało najmniejszej iskierki uczucia. Młodsze siostry chodziły w jednakowych sukienkach, miały jednakowe srebrne łańcuszki na szyi i wspólne tajemnice w swo-