Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

potrzebowała się kryć z niczem, mogła radować się życiem tak samo swobodnie, jak radują się ptaszęta na wiosnę, wśród zieleniejących konarów drzew.
Częstokroć i pani Rage z Anielką śpiewała, wówczas, gdy Anielka siadywała przy niej, pochylona nad szyciem lub cerowaniem. Nieraz pani Rage prosiła, aby Anielka ustawiła przy jej kanapie stalugi i całemi godzinami wówczas biedna chora malowała. W takich chwilach Anielka miała sposobność obserwować swą panią.
— Zupełnie sprawia wrażenie dziecka, — myślała, — a mimo to posiada tyle zdrowego rozsądku. Prawdopodobnie ta dobroć czyni ją taką piękną. Ach, żebym i ja kiedyś była taka, jak ona!
Najbardziej dziwiła się Anielka niezwykłej pogodzie usposobienia pani Rage. Mimo to jednak, gdy pani Rage tak długie godziny w samotności pracowała, dostrzegała Anielka na jej twarzy tajemniczy wyraz bólu, chociaż spojrzenie wciąż było jasne, pogodne i radosne. Wówczas przychodziło na myśl Anielce, że przecież życie daje dużo zadowolenia i że zawsze po każdym smutku musi nastąpić radość. Tylko silni i odważni ludzie mogą być w nieszczęściu tak pogodni, jak pani Rage. Szacunek Anielki dla młodej chlebodawczyni wzrastał z dnia na dzień. Niemal każde życzenie starała się wyczytać z jej oczu, aby zasłużyć wzamian za słówko pochwały. Wszystko, co przy chorej robiła, sprawiało jej przyjemność. Jedyne pragnienie, jakie teraz posiadała było, aby chorej udostępnić to wszystko, czego sama spełniać nie mogła.