Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— I mnieby się to przydało, — wzdychała Anielka, — u pani Bielawskiej niewiele się zdołam nauczyć.
Ale matka nawet słyszeć o tem nie chciała. Zaczęła mówić o całkiem innych rzeczach, później zaś przyszli goście sylwestrowi i ustawiono na stole szklanki.
Gdzie teraz był Stasiek? Anielce łzy nabiegły do oczu, pośpiesznie wstała i wyszła z izby. Goście skonstatowali, że ogromnie się zmieniła, że stała się o wiele spokojniejsza, niż była przedtem. Tak, ona sama nie wie co się z nią dzieje, myślała matka, ale w domu w żadnym wypadku zostać nie może.
Następnego ranka Anielka odwiedziła Wojtka w oborze Styków. Siedział pod krową i doił ją. Czy szczęśliwie wrócił do domu po jarmarku Św. Marcina? zapytywała Anielka. Wówczas Wojtek spojrzał na nią zdziwiony i zamyślił się.
— Z jarmarku Św. Marcina? Tak... tak.
A czy chciałby jeszcze raz pojechać do miasta? Na to Wojtek potrząsnął przecząco głową.
— Poco? Taki jeden raz wystarczy. Wystarczy mi w zupełności na całe życie.
I zaśmiał się tym dawnym, dobrotliwym Wojtkowym śmiechem, który Anielce przypomniał znowu wszystkie dawne drogie sercu przygody w rodzinnej wiosce.
Po odwiedzinach u Wojtka poczęła iść wąską polną miedzą w stronę rzeki, tą samą, którą dawniej tak często chodziła i nagle na jedną chwilę stała się znowu tą dawną małą Anielką, biegającą