Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stylek czekoladowych ze swojej porcelanowej bonbonierki...
Irenka powitała panią Lipkową i Anielkę z rozradowaną miną, pokazując im dwa duże cukierki, trzymane w rączce. Cukierki te kupił jej Stasiek. Była ze Staśkiem na jarmarku, widzieli zdaleka Anielkę, ale Stasiek nie chciał jej przeszkadzać. Ach, jakiż on poczciwy!
Fala cieplej serdeczności przepłynęła od rozradowanego dziecka do Anielki i jej matki, i Anielka aż pokraśniała z radości.
— Tak, tak, później sobie pogadamy, — skinęła głową pani Lipkowa w stronę Irenki, gdy wchodziły po schodach, a gdy później wszyscy zasiedli do stołu i Anielka postawiła naśrodku półmisek dymiących naleśników, dostrzegła, jak matka ukradkiem zerkała w stronę Staśka, który siedział z powagą, później zaś przeniosła spojrzenie na swą córkę. Trwało to jednak tylko krótką chwilę i pani Lipkowa znów poczęła uprzejmie rozmawiać z panią Bielawską.
Podczas obiadu Anielka nie wypowiedziała ani słowa, nie mogła również rozmawiać ze Staśkiem, a on także dziwnie się krępował. Ten sztywny nastrój przykro usposobił Anielkę. Czyż był zły na nią, że mu nie podziękowała za tę piękną bonbonierkę? Ach, żeby mu mogła teraz dać organki, które na jarmarku kupiła!
Gdy Stasiek wstał od stołu, skłonił się grzecznie zebranym i wyszedł, Anielka również naglę zniknęła z kuchni. Dopiero Irenka odnalazła ją w ciemnym korytarzu i przytuliła się do niej czule.