Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I nagła stało się tak, że kilka kropel mleka wyciekło z dzbanuszka na jedwabną suknią pani Rejentowej. Na szczęście pani Rejentowa nie dostrzegła tego, tylko Anielce serce zabiło mocno.
— Do pioruna, przecież to mi półkoszulek zachlapie, — przeraził się mistrz piekarski Sączek, gdy Anielka nachyliła dzbanek i omal nie przelała filiżanki.
— Anielo, — zaśmiała się pani Bielawska pobłażliwie, — proszę nalewać nie tak energicznie! — Zaraz jednak zwróciła się do naczelnika więzienia — Co w naszym domu na górze? Zapalona świeca? Co wieczór?
Anielka z pustemi dzbanuszkami stała przy drzwiach, nasłuchując.
— Anielo! — usłyszała jakby przez mgłę głos pani Bielawskiej. — Czy Aniela stawia wieczorami świecę na oknie?... Wobec tego widocznie świecę stawia pani Kudelska.
Dziwny przestrach zrodził się na samem dnie duszy Anielki. Pani Kudelska nie mogłaby się niczego dobrego spodziewać od tych ludzi.
— Pani Kudelska ma lampę naftową, — ośmieliła się odezwać. — Nigdy nie stawia świecy na oknie. To nieprawda.
— Patrzcie, jeszcze lokatorów broni, — zdziwił się mistrz piekarski, a tymczasem naczelnik więzienia z głową opartą na ręce, zamyślił się głęboko.
— Kudelska... Kudelska... mamy jakiegoś Kudelskiego w wiezieniu, nieszczęśliwy chłopak. Podczas sprzeczki zabił swego przeciwnika.
— Ach, mój Boże!