Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czasu dłużej zostawać na linii bojowej, i cofnął się w porządku do biura Izby handlowo-przemysłowej, ścigany, jakby kilkoma celnemi strzałami, protestami Rad i Wydziałów powiatowych z tamtej strony Wisłoki i prześladowany przez lekką kawalerję Chochlika. Natomiast lwowscy reprezentanci wyższej głupoty wytrwali na placu do ostatka, z zachowaniem wszelkiej niezawisłości ortograficznej i normalnej zawisłości pojęć — prawdziwi Leonidasy publicystyczni, bez „złotego pasu, bez czerwonego kontusza“ i bez wszelkiego, obciążającego głowę balastu cięższej lub lżejszej erudycji. Ale jak na złość, żadna Rada powiatowa nie zaprotestowała przeciw ultrademokratycznej korespondencji z Wiednia[1], mającej stanowczo przepołowić ziemie podkarpackie, — ależbo „większość“ tendencyjnie ignoruje „opozycję!“ Bój musiał tedy ustać i na tem skrzydle, a cały najpiękniejszy zapas niemożliwych imiesłowców i niesłychanych katastrof deklinacyjnych pozostał niewystrzelany, w magazynie. — Podczas tego fejletonista z pod Wawelu występuje z rószczką oliwną w dłoni i ze swawolnym żarcikiem w ustach, głosząc zaczepno-odporne przymierze wielkich i małych księstw Krakowa, Oświęcima i Zatora z królestwami Halicza i Włodzimierza, przeciw najazdowi publicystyki germańskiej na to terytorjum, płynące wódką, naftą i konsorcjami.... Pax nobiscum. Ogłasza się więc niniejszem pokój i mir wieczysty na cały kwartał, t. j. aż do końca czerwca b. r. i do rozpisania przedpłaty na drugie półrocze jęków boleści opozycyjno-demokratycznej.
Oczywista rzecz, że ta treuga Dei nie rozciąga się na żadne inne kwestje, oprócz sprawy krakowskiej. I tak np. mamy kwestję sprzedaży dóbr krajowych, która musi rozdwajać umysły, zwłaszcza gdy „opozycja“ ma nadzieję, że będzie także inkamerowaną i w dalszem następstwie przejdzie na własność jednego lub drugiego konsorcjum. W ogólności dobra krajowe — a któżby do nich nie zaliczył „opozycji,“ skoro jest dobrą i krajową? — były dotychczas źle administrowane, i warto, by przeszły na własność prywatną. Weźmy n. p. lasy Niepołomskie, w których polował niegdyś ś. p. król Kazimierz Wielki. — Iluż to dzików“ nastrzelałby w nich hr. Potocki, gdyby nabył ten klucz królewski i opozycję lwowską — choć ta niedawno zgubiła swoje dwa klucze!

Lecz radbyś może był, szanowny czytelniku, gdybyś przynajmniej poniżej linii, dzielącej odcinek Gazety od wysokiej polityki, nie musiał czytać o projektach finansowych p. Brestla i o możliwym ich wpływie na materjalny dobrobyt c. k. inkamerowanej in spe opozycji. Będę wspaniałomyślnym i odpuszczę ci resztę tej doczesnej kary za drobne twoje grzechy, ale musisz za to wraz ze mną odprawiać jubileusz z powodu oktawy pojawienia się najświątobliwszego referatu, jaki od czasu spalenia ostatniej czarownicy i odbycia ostatniej hecy na żydów, utorował któremukolwiek z dwunożnych Nadpełtwian drogę do sekretarjatu w Towarzystwie św. Wincentego a Paulo i do godności małego inkwizytora przy kuratorji Zakładu narodowego imienia Ossolińskich. Domyślisz się już, że referat ten

  1. Korespondencja ta pojawiła się w Dzienniku Lwowskim, który stanął był po stronie separatyzmu krakowskiego, Bóg wie z jakiej racji.