Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

masce“ albo nieznajomym kacie Karola Stuarta. Ale Galicja, której Janem było wznowić niedawno wspomienie czasów świętej inkwizycji, i zaalarmować całą Europę ministerjami bosych karmelitek krakowskich, Galicja, która posiada tyle nieznanych gdzieindziej kurjozów, może się poszczycić najświeższą ze wszystkich takich łamigłówek historycznych, o jakich powyżej nadmieniłem. Nie chodzi tu o mniszkę, ani o mnicha, ani o nic podobnego, niema przeto nadziei, ażeby Tagblatt wyzyskał ten przedmiot do artykułów z przerażającemu tytułami, i jedynym sposobem zwrócenia uwagi powszechnej na ten fakt ciekawy jest przeto odpowiedzieć go po prostu na tem miejscu.
Jest to legenda o zaczarowanem rozporządzeniu ministerjalnem.
Kilkanaście dni temu, przewodniczący w Kadzie szkolnej, radca namiestnictwa hr. M. Dzieduszycki wręczył radcy szkolnemu, hr. Badeniemu, pismo, które miało krążyć kurendą po wszystkich radcach.
Hr. Badeni spostrzegł, że pismo to zawiera reskrypt ministerjalny, który, nie powinien być tak bez wszelkiej ceremonii wziętym do wiadomości przez każdego z radców z osobna, ale powinien być odczytanym na plenarnem posiedzeniu Rady szkolnej. Zatrzymał tedy kurendę u siebie, i gdy się Rada zebrała, doniósł o jej istnieniu, i zabierał się przeczytać pismo aby się zastanowić nad niem — ale tu p. przewodniczący w imieniu rządu założył uroczyste veto, utrzymując, że Radzie szkolnej nie wolno wiedzieć, co do niej pisze p. minister, nie wolno się zastanawiać, choć wolno to każdemu radcy z osobna.
Hr. Badeni zaprotestował oczywiście ze swojej strony przeciw temu, nawet za rządów p. stattlialtereiletera nieco zadziwiającemu postępowaniu, i oddał kurendę przewodniczącemu. Ponieważ atoli rząd trwa przy swojem veto, a hr. Badeni słusznie obstaje przy swoim proteście, więc oprócz pana ministra, p. przewodniczącego i tego jednego członka Rady szkolnej, nikt nie wie, co zawiera w sobie ów sławny dokument — i prawdopodobnie, nikt się nie dowie. Z czasem dopiero, po wielu wiekach, domysły historyków i powieściopisarzy trapić będą świat mniemaną treścią „zaczarowanej kurendy“. Jedni będą przypuszczać, że zawierała ona nominację c. k. namiestniczego referenta spraw szkolnych na kawalera orderu Franciszka Józefa, drudzy, że to było polecenie, ażeby Rada wzięła natychmiast pod swój zarząd uniwersytet lwowski, i zaprowadziła w nim wykłady polskie — ale nikt nie odgadnie prawdy, osłoniętej mgłą największej tajemnicy.
Zachodzi teraz pytanie, ażali ten sam system postępowania z rozkazami i reskryptami rządu centralnego nie mógłby być zaprowadzonym także w c. k. dyrekcji finansowej, mianowicie, gdy przychodzi polecenie egzekwowania zaległości podatkowych, albo nakładania nowych cuszlagów? O ile mi są znane stosunki galicyjskie, mniemam, że zaprowadzenia takiej procedury w dyrekcji skarbowej przyjęte by było wcale sympatycznie i powiększyłoby znacznie liczbę wiernokonstytucyjnych obywateli w tym kraju. Prosimy tedy o jak największą liczbę tajemnic — w tym ostatnim kierunku.
Nie jest niestety tajemnicą jeszcze wiele innych rzeczy, o których wolelibyśmy, ażeby nigdy nie istniały. I tak, nie jest najprzód tajemnicą,