Przejdź do zawartości

Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom V.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszyscy mniemali, że przez owo zwycięztwo, w którém jak głoszono siedm tysięcy nieprzyjacioł poledz miało, wojna Pruska zupełnie była skończona. Inny jeszcze wzgląd i daleko słuszniejszy powodował króla i panów radnych do zaniechania na ten rok wyprawy: gdy bowiem mistrz i Krzyżacy nie mogli swym najemnym rycerzom żołdu wypłacić, wypędzeni zostali z Marienburga i tych miast, które ich zwierzchność uznawały, pozbawieni wszelakiej władzy, a wszystek rząd i panowanie dostały się owym zaciężnym żołnierzom i ich wodzom, którzy nie mając ani pieniędzy ani żywności, dopraszali się u króla, aby im żołd wypłacił, a tak Marienburg jako i inne zamki i warownie pod swoję przyjął władzę. Z Piotrkowskiego sejmu wyjechawszy król Kazimierz, wysłał do Prus Jana biskupa Włocławskiego i Jana z Rytwian starostę Sandomierskiego, aby z rycerstwem zaciężném wszedł w układy o poddanie zamku Marienburga i innych warowni. Lecz chociaż rycerze ci zgromadzili się w Grudziądzu i oświadczyli gotowość swoję do poddania wszystkich zamków, wszelako część złożona z Niemców sprzeciwiła się i stanęła na przeszkodzie przyjęciu tej uchwały. Tymczasem miasto Kneiphof (Knipow) coraz więcej ściskano oblężeniem, i głód począł mu srodze dojmować. Albowiem i dwa przyległe miasta, które się były poddały mistrzowi i Krzyżakom, i wojsko nieprzyjacielskie, wzbraniały wszelkiemi siłami dowozu żywności, i koryto rzeki Pregla (Pregor), płynącej przez środek miasta, kłodami i drzewem pozawalały, aby po niej nie podsyłano czego oblężeńcom, a to w słuszném przekonaniu, że ich żadnym innym sposobem jak tylko głodem do poddania się przymusić nie było można. Król dowiedziawszy się, w jak przykrém położeniu byli oblężeni, nalegał na dowódzców przez posły i listy, aby miastu jak najspieszniej udzielili pomocy. Aby ich zaś do tego tém skuteczniej nakłonić, posłał kilka tysięcy złotych do rozdzielenia między zaciężnych rycerzy. Usłuchali starostowie natychmiast rozkazu króla, i pościągane załogi zbrojne złożyły dosyć znaczny zastęp, który posuwał się ku obozowi nieprzyjacioł, aby ich od oblężenia odstraszyć. Ale zanim wojsko królewskie nadciągnęło, mieszczanie zwątpiwszy o otrzymaniu pomocy (albowiem gońcy wysłani z zawiadomieniem o niej nie mogli dostać się do miasta, a jeden, odważniejszy nad innych, który usiłował rzeką podpłynąć, zabity został od pocisków nieprzyjacielskich gęsto za nim wyrzuconych) weszli w układy z nieprzyjacielem i miasto poddali; nie mistrzowi jednak i zakonowi, ale książęciu Żegańskiemu, Baltazarowi, przyrzekli posłuszeństwo. Ztamtąd nieprzyjaciel ruszywszy, zajął kilka miast w głębszej części kraju, które mu same bramy otwarły. Gdy król otrzymał wiadomość o poddaniu się miasta Królewca, wielce się nią zmartwił, z obawy, aby i inne główniejsze miasta nie naśladowały jego przykładu; krążyły bowiem wieści, że Gdańsk i Toruń podobnież myślały się poddać,