Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

uląkłszy się naszej potęgi, pierzchnął z swojém wojskiem; takie bowiem zniknienie dowodem jest oczywistym trwogi. I teraz nie wiem sam, co czynić, gdy nieprzyjaciel tak potajemnie umknął. Poradźcież mi proszę, czyli mam ścigać uciekającego nieprzyjaciela, czy pozostać na miejscu?“ Panowie Węgierscy usłyszawszy tę nową wiadomość, tak z sobą rozprawiali: „Zostawienie na miejscu naczyń, i to próżnych, jako téż koni chorych, nie jest dostatecznym jeszcze dowodem cofania się i ucieczki. Byliby chyba z rozumu obrani, gdyby statki niepotrzebne albo szkapy kulawe z sobą wlekli. Wprawdzie z porzuconych kamieni działowych możnaby się domyślać nagłego cofnienia się wojska i ucieczki. Ale uważniej i dokładniej należy badać rzeczy, ani wierzyć tak skwapliwie w ucieczkę wojsk tak licznych i potężnych.“ Obecny stary jeden żołnierz z obozu mistrza dodał z śmiałością: „Strzeż się, mistrzu, żeby to wojsko, o którém ci prawią że uciekło, dobrze nie zmyło ci głowy; i żebyś nie wtedy dopiero z twego obłędu wytrzeźwiał, gdy się dowiesz, że twoje pozajeżdżało miasta.“ Te słowa tak mocno tknęły mistrza, że nie już o ściganiu króla, ale o obronie własnych miast jak najskrzętniej myśleć począł; a wyruszywszy z swém wojskiem przybył pod zamek Bratyan (Brathian), kędy położył się obozem: sam zaś z panami Węgierskiemi zawarł się w zamku, i na rzece Drwęcy kazał dwanaście zbudować mostów, po którychby wojsko swoje mógł przeprowadzić. Ztąd na obozy królewskie ustawicznemi ale skrytemi tylko napadał podjazdami, pełen otuchy, którą go pochlebcy zwodni karmili, że z bitwy stoczonej wyjdzie niezawodnie zwycięzcą.

Król Władysław w tajemnej rozmowie z Fryczem, posłem króla Węgierskiego, czyni wyrzuty królowi Zygmuntowi, niepomnemu na wyświadczone sobie dobrodziejstwa, a wojsko swoje opatruje Ś. Sakramentami ołtarza i pokuty.

W Niedzielę, w dzień Ś. Małgorzaty, trzynastego Lipca, Władysław król Polski, po wysłuchaniu Mszy ś. w obozie swoim pod Działdowem, we wsi Wysokiej, przywoławszy wysłańca panów Węgierskich Frycza do tajemnej z sobą rozmowy, w te słowa do niego przemówił: „Nie spodziewaliśmy się nigdy, ażeby brat nasz Zygmunt król Węgierski tak srogim dla nas stać się miał wrogiem, iżby w obronie Krzyżaków, nam, którzy nie tylko krwią i powinowactwem, ale i przymierzem jesteśmy z nim połączeni, zapowiadał wojnę, i nie pomnąc na Boga ani na sprawiedliwość, przeklętą chciwość złota nad krwi związki przekładał. Co innego nam wcale przez posły i listy swoje przyrzekał, zapewniając, że wszelkiemi siłami i sposoby starać się będzie, bądźto osobiście, bądź przez poselstwa swoje, aby między nami i Krzyżakami pokój i zgodę utwierdził. My zaufawszy słowom