Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gać, aby się spieszył, póki książę bardziej się nie rozgniewa. Co gdy w obec całego wojska się działo, taką wszyscy przerażeni byli trwogą, że żaden z rycerzy nie poważył się więcej nachodzić kościołów i po zdobycz kościelną drapieżnej wyciągać ręki. Albowiem jak zawzdy, tak szczególniej w czasie wojny nie godzi się targnąć na rzeczy święte; i nie tylko wielkie zbrodnie i bezprawia, ale nawet najmniejsze nadużycia starannie wtedy należy karcić i powściągać, aby Majestat Boży, ubłagany prawemi i cnotliwemi postępkami, raczył wojującym zdarzyć pomyślność i zwycięztwo.

Po rozłożeniu wojska nad jeziorem Rupkowem, król Władysław wybiera ośmiu radców i dwóch przewodników, do kierowania wojną i wskazywania dróg dogodnych w pochodzie.

We Czwartek przed dniem Ś. Małgorzaty, to jest dnia dziesiątego Lipca, Władysław król Polski ruszywszy z ponad jezior miasteczka Ludborza (Luterburg) i uszedłszy dwie mile, przybył do wielkiego jeziora Rupkowa, pod zamek i miasteczko Kurzętnik, i tam spoczął obozem. Wojsko mistrza Pruskiego nie o podal od królewskiego obozu stało za rzeką Drwęcą, której obadwa brzegi Krzyżacy na kilkanaście dni wprzódy wysokiemi ostrokoły gęsto obwarowali, aby wojsku królewskiemu zagrodzić przejście. Skoro więc żołnierze Polscy postrzegli, że Krzyżacy stali tak blisko, zaraz część ich wybiegła na harce, i pięćdziesiąt koni nieprzyjacielskich, które w rzece Drwęcy pławiono, zwaliwszy z nich jeźdźców, zabrała i szczęśliwie do obozu królewskiego przyprowadziła. Co gdy wojska królewskie obaczyły, właśnie kiedy jedni posilali się strawą, drudzy odpoczywali, zwiodła ich kurzawa wzniesiona od owych koni, mniemali bowiem że nieprzyjaciel nadchodził: powstał więc rozruch w obozie; żołnierze porzuciwszy jadło, czém prędzej chwycili za broń, i wnet tuman kurzawy wzniósł się w powietrze. Słońce wtenczas skwarnym dogrzewało upałem. Ale po chwili przeminęła trwoga, wojsko spoczęło bezpiecznie. Gdy się zaś zmierzchać poczęło i upał nieco sfolgował, Władysław król Polski, zwoławszy panów radnych, wybrał z nich ośmiu, innych zostawiwszy w namiotach, aby się naradzili o wojnie, a co potrzebném było uchwalili i rozporządzili. Postanowił zarazem, aby oni kierowali całą wyprawą. A do tej liczby przeznaczył naprzód brata swego Alexandra, wielkiego książęcia Litewskiego, toż Krystyna z Ostrowa kasztelana i Jana z Tarnowa wojewodę Krakowskiego, Sędziwoja z Ostroga wojewodę Poznańskiego, Mikołaja z Michałowa wojewodę Sandomierskiego, Mikołaja proboszcza Ś. Floryana, podkanclerzego, Zbigniewa z Brzezia marszałka królestwa Pol-